Polski talent narciarski wspomina początki w kadrze. „Tętno 200, prędkość światła”
Jak co roku finałowa odsłona rywalizacji w Pucharze Świata miała miejsce w Planicy. Niedzielną rywalizację wygrał Timi Zajc, przed rodakiem, Anże Laniskiem. Polaków zabrakło w pierwszej dziesiątce, lecz po sezonie nie muszą załamywać rąk. Jednym z zadowolonych może być Jan Habdas, który pewnie wdziera się do światowej rywalizacji.
Polski talent narciarski wspomina trening w kadrze
Jan Habdas z pewnością może czuć się zadowolony z zakończonego sezonu. Młody zawodnik przywiózł z Whistler dwa medale mistrzostw świata juniorów, a także zdobył pierwsze punkty Pucharu Świata. Dodatkowo wziął udział w Turnieju Czterech Skoczni oraz otrzymał powołanie na koniec sezonu w Planicy, co oznaczało premierowe skoki na mamutach.
Reprezentujący LKS Klimczok Bystra zawodnik opowiadał dla TVP Sport o pierwszych zgrupowaniach z kadrą A i Thomasem Thurnbichlerem. Niespełna 20-letni zawodnik wspominał, że pewnego razu zapomniał przyjść na trening. Z poczuciem humoru opowiadał prowadzącym o swoim nierozgarnięciu i tym, jak koledzy z kadry dzwonili do niego, a ten w pośpiechu starał się dotrzeć na zajęcia.
– Moje największe faux-pas… a już wiem! Wiecie, jestem trochę taki... nieogarnięty bywam. Zdarzyło mi się na przykład nie przyjść na trening w trakcie Turnieju Czterech Skoczni. Nie znałem godziny, o której startuje. Chłopaki do mnie zadzwonili: "gdzie jesteś? Bo wiesz, czekamy tu na ciebie". Wtedy wiadomo – tętno 200. Prędkość światła po schodach na salę – opowiadał skoczek.
Kariera Jana Habdasa w skokach narciarskich
Habdas przyznał, że cała historia rozeszła się po kościach. Koledzy z kadry dostali okazję do śmiechu. Z kolei Thurnbichler nie wyciągnął konsekwencji, bo uznał, że młody zawodnik sam dostał nauczkę.
Choć skoczek w ostatnim sezonie był na stałe włączony do kadry B, to można przewidywać, że w nową odsłonę zmagań skoczków wejdzie już jako członek zespołu A wraz z Kamilem Stochem, Dawidem Kubackim czy Piotrem Żyłą.